W meczu 5. kolejki Premier League Chelsea pewnie pokonała Wolves 2:5. Trzy bramki na Molineux Stadium strzelił Tammy Abraham, a zanim to nastąpiło, piękną bramką z dystansu popisał się Fikayo Tomori. Tuż przed końcem spotkania wynik ustalił Mason Mount.

Przez pierwsze pół godziny pierwszej połowy spotkanie toczyło się w dosyć powolnym tempie, a sytuacji podbramkowych mieliśmy jak na lekarstwo. Co prawda Chelsea miała niewielką przewagę, ale nie potrafiła jej przełożyć na zagrożenie pod bramką rywali.

Worek z bramkami rozwiązał się w 31. minucie. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Chelsea piłka trafiła przed pole karne, a na strzał bez przyjęcia zdecydował się Fikayo Tomori. Młody obrońca zrobił to wręcz idealni i piłka spadła tuż pod poprzeczkę bramki Wilków.

Zaledwie trzy minuty później zobaczyliśmy kolejną bramkę. Całą akcję rozpoczął Tomori, który odważnie wprowadził piłkę i przemieścił się z nią pod pole karne rywali. Defensor podał do Masona Mounta, który co prawda stracił futbolówkę, ale interweniujący obrońca wybił ją wprost pod nogi Tammy'ego Abrahama, który z łatwością pokonał Ruia Patricio.

Kilka minut później Abraham wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Z lewego skrzydła bardzo dokładnie dośrodkował Marcos Alonso, a młody napastnik oddał idealny strzał głową.

Do końca pierwszej połowy Chelsea nie stworzyła już sobie żadnej bramkowej okazji, ale nie musiała narzucać wysokiego tempa dzięki wypracowanej przewadze. Co ważne, Kepa Arrizabalaga bardzo rzadko miał piłkę w rękach, gdyż defensywa The Blues prezentowała się bardzo dobrze i skutecznie przerywała wszystkie zapędy rywali.

Po zmianie stron Wilki starały się przejąć inicjatywę, ale Chelsea nie pozwoliła na to. Tammy Abraham skutecznie wybił rywalom myśli o zmianie obrazu gry. W 55. minucie Anglik otrzymał idealne długie podanie, w pięknym stylu ograł Conora Cady'ego i mocnym strzałem umieścił piłkę w bramce, dzięki czemu skompletował hat-tricka.

Mimo wysokiego prowadzenia, Chelsea nie zmieniała sposobu swojej gry. The Blues szukali kolejnych bramek, a kilka minut po trzecim trafieniu Abrahama bardzo dobrą szansę miał Mason Mount. Anglik zdołał minąć bramkarza Wolves, ale jego strzał z ostrego kąta trafił jedynie w boczną siatkę.

Gospodarze nie poddawali się i w 69. minucie udało im się pokonać Kepę Arrizabalagę. Do dośrodkowania Joao Moutinho z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Saiss, który pokonał bramkarza Chelsea mocnym uderzeniem głową. Kepa co prawda był dobrze ustawiony, ale piłka odbiła się od jego dłoni i wpadła do bramki.

Po tej bramce spotkanie nieco się otworzyło. Wolves chciało zostawić po sobie jak najlepsze wrażenie i odważnie atakowało Chelsea. The Blues nie pozostawali dłużni i również tworzyli sobie dobre okazje, a jedną z nich zmarnował Michy Batshuayi.

Ambitna gra Wilków została nagrodzona w 85. minucie. Gospodarze wyprowadzili dobry szybki atak, który zakończył się golem Patricka Cutrone. Włoch z najbliższej odległości dobił uderzenie swojego kolegi.

W końcówce spotkania Wolves kilka razy stworzyło zagrożenie pod bramką Chelsea. Nie udało im się jednak strzelić kolejnej bramki, ale uczynili to The Blues. W ostatniej z sześciu doliczonych minut Michy Batshuayi obsłużył podaniem Masona Mounta, który pewnym strzałem pokonał bramkarza rywali. Po chwili sędzia zakończył spotkanie i Chelsea mogła cieszyć się z wysokiego zwycięstwa.

Wolverhampton Wanderers 2:5 Chelsea (0:3). Bramki: Saiss 69', Cutrone 85' – Tomori 31', Abraham 34', 41', 55', Mount 90'

Wolves: Patricio; Otto, Saiss, Coady (c), Vallejo, Adama (Doherty 56'); Neves, Moutinho, Dendoncker (Cutrone 46'); Diogo, Raul (Gibbs-White 70')

Chelsea: Arrizabalaga; Rudiger (Zouma 46'), Christensen, Tomori, Azpilicueta (c); Jorginho, Kovacic (Barkley 70'), Alonso; Willian, Mount, Abraham (Batshuayi 77')